obsterix obsterix
224
BLOG

historia i religia na celowniku opozycyjnej rewolucji

obsterix obsterix Polityka Obserwuj notkę 0

Kilka dni temu redaktor Żakowski w rozmowie z reżyser Holland dopytywał, czy nie mogłaby podreżyserować w Polsce Praskiej Wiosny. Według Holland młodzi posłowie opozycji przeżywają swój '68  ("To jest ich mini-Praska Wiosna"), to znaczy w wersji wydarzeń Polskiej Zjednoczonej Opozycji Niepracującej.

W skrócie, to już nie hipoteza o reżyserownym, teatralnym apsekcie działań opozcji (pomijam, że spektakl mógł się realnie przekształcić w pucz, sprawę zawalił Diduszko), tylko fakt. To, że opozycja działa ustawka za ustwką, próbuje postawić znak równości między filmikiem, focią a rzeczywistością w której żyje, funkcjonuje trzydzieści parę milionow obywateli to też fakt. To, że opozycja okupuje, a nie jest pod okupacją, to też fakt ino z zakresu ciężkiej groteski. Samointernowanie w pustej sali plenarnej, w której opozycja jest po to, żeby jeść i mieć siłę zrobić dobie zdjęcie na fejsa oraz kilka ustawek kwalifikuje się jako materiał obśmiewający polski parlamentaryzm i tragiczne czasy różnego rodzaju prawdziwych okupacji.

W poprzedniej notce pisałam o palikotyzacji historii i polityki przez ekipy opozycyjne. O wybieraniu wydarzeń historycznych, dzięki którym po odpowiednim ociosaniu, da się dorobić maskę wypranej z tożsamości patriotycznej opozycyjnej twarzy. To, że się opozycji wszystko ze wszystkim miesza, że absurd goni ignorancję, a śmieszność kutii od Modzelwskiego, "wigilijnego pasztetu" dla konspiratorów, którzy mogą w każdej chwili opuścić miejsce samointernowania nie ma w tej postmodernistycznej narracji znaczenia. Ani to, że cała ta hucpa tonie w śmiechu i w łzach tych, którzy pamiętają tragedię Stanu Wojennego.

Celem opozycji jest stworzenie wrażenia chaosu, zagrożenia, bezsensu i znużenie obywateli polityką. Holland próbuje wmówić, że młodzi przedstawiciele opozycji to jakaś reinkarnacja opozycji w czasach komunizmu, gdy tymczasem bliżej im do rozwydrzonych dzieci Rewolucji Październikowej - zagubionych w świecie zasad, pozbawionych twardej wiedzy i świadomości historycznej - happeniarzy rewolucyjnych w świecie kindersztuby politycznej, w świecie tradycji parlamentarnej. Taka przaśna reprezentacja korpo na zjeździe integracyjnym plus silny, infantylny przymus robienia sobie wszędzie zdjęć.

Jaki poziom głodu, wyposzczenia od zajmowania stanowisk trzeba osiągnąć, żeby Marszałkowi Sejmu nie pozwolić zająć swojego fotela w miejscu pracy i dosłownie rwać się do okupowania pustej sali plenarnej pokazuje właśnie obecna opozycja. Szczególnie dosadnie widać tę przaśność wygłodniałych na stanowiska i władzę, w obwieszczeniach typu: sejm jest nasz. Ta nieumiejętność zachowania się w miejscu publicznym, które cechuje zwłaszcza mlodych przedstawicieli opozycji, zabawa z pisaniem dekalogów, zwierzenia domediane, przypomina mi opowieści mojej babci o tym jak to  "swego czasu" do pobliskiej szkoły podstawowej, wpadła swołocz sowiecka. Żolnierze spragnieni alkoholu otwierali eksponaty i pili, chlali do upadłego denaturat w którym skromnie pływały żabki.  Dobrze, że Marszałek zabrał ze sobą laskę marszałkowską, bo Bóg jeden raczy wiedzieć, co do głowy mogłoby przyjść spontanicznie zgromadzonej w sali plenarnej piętnastoosobowej trupie teatralnej.

Opozycja (vide Żakowski & Holland) publicznie zagrzewa się do spektakli - happeningów  - wszak w tym drugim można dopatrywać się minimum spontanu. Ów "spontan" rozciągany jest na całe reżyserowane wydarzenie, taka jak spontaniczne 1000 kanapek i spontaniczne śpiewy KOD kapeli. Jeśli pomysł spektaklu "Praska Wiosna" się w opozycji przyjmie, to rewolucjoniści będą okupować salę nie do 5 albo 11 stycznia ino do sierpnia - a konkretnie 20. Trudno zresztą powiedzieć co zrobią, może wrócą do zasad teatru antycznego, z jego trzema jednościami - czyli zrobią Praską Wiosnę w niecałą dobę, dzięki pomocy Holland dałoby się i to skrócić, powiedzmy do półtorej godziny - czasu typowego dla kinowego seansu.

Celem, jeśli trafnie oceniam, tego wszystkiego jest nadanie ewentualnemu puczowi oprawy symbolicznej, w mniejszym zakresie ciągnąca się hucpa ma odebrać przez teatralizację ciężar i znaczenie wydarzeniom historycznym, bo 'gupie Polaczki' są w tej sferze wrażliwe, historia jest w Polsce sferą nośną, ponadto dobrze by było historię, odpowiedzialność za przeszłość tak znękać i zagadać, żeby obrzydzić ten temat komu się da, żeby rozmyć historię i odpowiedzialność wynikającą z przeszłości w happeningach i teatrach ulicznych, rozchybotać rzeczywistość medialnie i ogłosić się Wielką Radą Ocalenia Narodowego.

Drugą sferą, w której Opozycja próbuje obecnie dokonać demontażu symbolicznego i zasiać chaos jest religia. Pomijam już że w samointernującym zapędzie aktywiści rewolucyjnej opozycji nie byli w stanie przerwać okupacji na czas świąt, pomijam już owe sławne wigilijne potrawy samointernujących się, wspomnianą kutię od Karola Modzelewskiego, coś tam coś tam od zaangażowanego religijnie ruchu Dziewuchy.pl o pasztecie i zabawie dekalogiem nie wspominając. Samointernująca się opozycja, z panem Mazgułą na czele nie poprzestała na ustawce "Boże Narodzenie pod okupacją", próbuje obecnie swych sił z polskim episkopatem.

Maleńczuk - gdyby co - dał znak. W ramach happeningu organizowanego przez prof Hartmana, przesunął granicę spontanu do prania po gębie prolajfersa. Od znajomego, bliskiego KODowym klimatom, usłyszałam komentarz: a bo Maleńczuk to choleryk.

Ja też. I żadnego policzka nie nadstawię.

 

obsterix
O mnie obsterix

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka